Były selekcjoner kadry emocjonalnie wypowiadał się o zawodnikach. “Niektórzy mogą się rozpłakać” – .
Pierwsze mecze nowego sezonu PGE Ekstraligi już za nami i tradycyjnie nie brakowało zawodników, którzy zaskoczyli na plus, ale również takich, którzy kompletnie rozczarowali. W przypadku tych drugich ważną rolę odgrywa menedżer i jego rozmowa z podopiecznym. Jak należy do niej podejść? Czy trzeba odegrać dobrego czy złego “glinę”?
Szerzej na ten temat spojrzał były selekcjoner naszej kadry Marek Cieślak. Na swoim koncie posiada mnóstwo medali wywalczonych w rozgrywkach krajowych, ale przede wszystkich posiada niezliczoną kolekcję krążków, po które sięgnął z reprezentacją Polski. W swojej bogatej karierze pracował z największymi tuzami światowego speedwaya i doskonale wie, jak obchodzić się z zawodnikami o różnych charakterach. W polskim żużlu nie brakuje zawodników, których charakter jest określany jako “krnąbrny”.
Jak to w każdej subkulturze bywa, również wśród żużlowców nie brakuje “wrażliwców”, ale i “samców alfa”. Zadaniem menedżera jest szybkie rozpoznanie psychiki swojego podopiecznego, aby móc wdrożyć odpowiednie metody porozumiewawcze. Ważne jest podejście psychologiczne. — Zawodnik jedzie, prowadzi bieg, ale wyścig jest przerwany, bo ktoś z tyłu się przewrócił.
Miałem taką sytuację w Drużynowym Pucharze Świata. “O rany boskie, prowadziłem, ale bieg mi przerwali…” — lamentuje Cieślak. — To musi być ktoś, kto potrafi robić takie rzeczy w cztery oczy, za zamkniętymi drzwiami. Cieślak mówi także o roli psychologa w sporcie, szczególnie w sytuacjach kryzysowych lub po kontuzji.
Podkreśla, że zarówno zawodnicy, jak i trenerzy, korzystają z pomocy psychologów. Opowiada także o swoich doświadczeniach z zawodnikami, podkreślając konieczność odpowiedniego podejścia do każdej osobowości. Były menedżer klubów z Częstochowy, Wrocławia, Zielonej Góry i Tarnowa podkreśla, że każdemu żużlowcowi można udzielić reprymendy, bez względu na jego charakter, ale pod jednym warunkiem. Cieślak nie omieszkał tego robić nawet w przypadku największych gwiazd, takich jak wspomniany Crump czy Tomasz Gollob lub Greg Hancock.
— Można było zwrócić swoją uwagę, a to są inteligentni ludzie i wyciągali wnioski. Mnie było łatwiej ze względu na lata jazdy i lata pracy z drużynami oraz kadrą. Zawodnicy się ze mną liczyli. Ja mogłem sobie pozwolić, żeby coś powiedzieć.
Ale podstawowa zasada jest taka — zawodnika nie wolno obrazić. Zawodnikowi można powiedzieć gorzkie słowa, pod warunkiem, że się ma rację. Można udzielić reprymendy, ale bez obrażania. I to wszystko w cztery oczy.