Teraz się tłumaczy. Znamy finał “kradzieży”
Jeden z najpopularniejszych influencerów Kamil “Budda” Labudda miał spore problemy. Dokładniej chodzi o logo jego nowego projektu, jakim jest DOZE.
Budda został oskarżony o kradzież logo od mniejszej marki. W związku z tym doszło do niemałego zamieszania, na które zdążył już odpowiedzieć sam Budda oraz szef zagranicznej firmy. Budda miał problemy.
W sieci już wcześniej pojawiły się informacje o tym, że rzekomo Budda miał ukraść logo od mniejszej firmy. Teraz dowiadujemy się, że mowa o Ministry of Sweat, czyli zagranicznej marce odzieżowej. Czy doszło do kradzieży?
Na pewno oba logo są do siebie bardzo podobne. Ich podstawą jest piorun z kroplą. Na zrzucie ekranu możemy zobaczyć, że osoba odpowiadająca Olivierowi insynuuje, że faktycznie doszło do kradzieży.
Niejaki Frank m.in. stwierdza, że “niestety kradzież, jest czymś, z czym małe biznesy, takie jak nasz, muszą się zmagać”. W odpowiedzi do posta “Na czasie” przedstawił swój punkt widzenia całej sytuacji, dosadnie zaprzeczając, że doszło do jakiejkolwiek kradzieży.
Nie rozumiał, dlaczego osoba od Ministry of Sweat, w ten sposób odpisała internaucie. Influencer zaznaczył, że ma on stały kontakt z zagraniczną firmą i nawet zaproponował jej pieniądze. Podkreślił też, że logo zagranicznej firmy nie jest nigdzie zastrzeżone oraz że różni się od logo DOZE.
“Wielkie nieporozumienie”. Słowa Buddy potwierdził Frank, który jak się okazało jest szefem Ministry of Sweat. Na profilu tej firmy pojawił się wpis, który wyjaśnił już całą sytuację, również z perspektywy marki odzieżowej.
Frank zaznaczył, że cała sytuacja była jednym wielkim nieporozumieniem, a Budda zachował się honorowo, od razu kontaktując się z nim, gdy tylko zobaczył podobieństwo logotypów. Podkreślił też, że nie wierzy w kradzież logo, które po prostu jest podobne. Na końcu podziękował Buddzie za dojście do porozumienia i udaną dyskusję.
Rozmawiałem z Buddą i odbyłem z nim miłą dyskusję, a wszystko to było po prostu wielkim nieporozumieniem. Od samego początku zauważył, że nasze logotypy są podobne i próbował skontaktować się ze mną w tej sprawie w marcu przed swoją premierą. Jednak myśląc, że to tylko kolejna prośba (dostaję ich wiele), nie odpowiedziałem.
Niestety, dopiero po rozpoczęciu całej tej “kontrowersji” zdałem sobie sprawę, że nie było to nagabywanie” – zaczął Frank z Ministry of Sweat. “Nie wierzę, że Budda skopiował nasze logo. Kiedy zdał sobie sprawę, że jego logo jest podobne do mojego, postąpił właściwie i próbował się ze mną skontaktować.
Niewiele osób by to zrobiło i za to należy mu się wielki szacunek. Wszystko to było przypadkiem błędnej komunikacji i nieporozumienia, a zero przypadków niewłaściwego postępowania. Nadal rozmawiam z Buddą i jestem bardzo wdzięczny, że możemy przeprowadzić tę dyskusję w sposób cywilizowany i z szacunkiem oraz dojść do porozumienia.
Dziękuję za całe wsparcie okazane w ciągu ostatnich 48 godzin. To naprawdę wiele znaczy” – skończył szef Ministry of Sweat. DOZE to nowa firma na polskim rynku zajmująca się na ten moment tworzeniem i dystrybucją napojów energetycznych.
Jej twarzą oraz większościowym udziałowcem jest właśnie Budda, który zapowiada, że działania marki będą dużo większe, niż to, co ogłoszono do tej pory.