Bianconeri uratowali remis 2:2 w samej końcówce. Na boisku pojawili się też Arkadiusz Milik i Mateusz Wieteska. Drużyna Mateusza Wieteski przed meczem zajmowała 14. miejsce w Serie A i wciąż nie może być pewna utrzymania, choć z pewnością nie jest głównym kandydatem do opuszczenia włoskiej elity.
Z kolei Juventus nie ma już szans na mistrzowski tytuł i w tym sezonie gra już w zasadzie tylko o wicemistrzostwo. Do bramki Bianconerich błyskawicznie wrócił Wojciech Szczęsny. Złamanie nosa nie zakończyło się przymusową przerwą, co mogło ucieszyć polskich kibiców przed nadchodzącym Euro 2024.
Z kolei Arkadiusz Milik i Mateusz Wieteska rozpoczęli spotkanie na ławce rezerwowych. Sędzia zauważył zagranie ręką Bremera we własnym polu karnym i podyktował jedenastkę. Do piłki podszedł Gianluca Gaetano, który pokonał Wojciecha Szczęsnego i wprawił kibiców w euforię.
A to nie koniec koszmaru polskiego bramkarza. Szczęsny musiał ratować zespół po nieudolnej próbie zatrzymania Zito Luvumbo przez Federico Gattiego i ostatecznie polski bramkarz ratował się faulem we własnej szesnastce. Tym razem to Yerry Mina podszedł do futbolówki i dał Cagliari prowadzenie 2:0, a po chwili mógł świętować wraz z kolegami z zespołu.
Massimiliano Allegri w przerwie musiał postawić na zmiany. Swoją szansę otrzymał Kenan Yildiz, który zmienił Carlosa Alcaraza. Nadzieję Juventusowi przywrócił Dusan Vlahović, który efektownym strzałem z rzutu wolnego zdobył bramkę kontaktową.
Juve postawiło na pełną ofensywę, a swoją szansę dostał Arkadiusz Milik, który w końcu pojawił się na boisku w 74. minucie. Na murawie w końcówce pojawił się też Mateusz Wieteska, ale doszło do tego już przy wyniku 2:2. Na trzy minuty przed końcem podstawowego czasu gry do własnej siatki trafił bowiem Alberto Dossena, który strzelił gola samobójczego po zagraniu Kenana Yildiza.
Więcej bramek już nie padło i to Cagliari może być bardziej rozczarowane końcowym rezultatem, bo wydawało się, że zwycięstwo jest w zasięgu gospodarzy. Juventus gonił rywala do samego końca i w końcu dopiął swego, ale kibice z pewnością i tak nie będą zadowoleni po tym, co zobaczyli. Powodów do zadowolenia nie mają też Wojciech Szczęsny i Arkadiusz Milik.