Trener Ślączka bije na alarm. Pojechali do Leszna po pewne dwa punkty, a do Częstochowy wrócili z niczym.
Tauron Włókniarz przegrał na inaugurację PGE Ekstraligi z Fogo Unią 43:47, a największym rozczarowaniem była postawa Maksyma Drabika, który w całym meczu zdobył tylko jeden punkt. Co złego dzieje się z dwukrotnym indywidualnym mistrzem świata juniorów?
Na tę chwilę ma problem i jest bardzo ciężko – przyznał trener gości, Janusz Ślączka. Michał Świącik ściągnął do Częstochowy dwukrotnego (w tamtym momencie) indywidualnego mistrza Europy, Mikkela Michelsena oraz dwukrotnego indywidualnego mistrza świata juniorów, Maksyma Drabika.
Projekt miał zapewnić pierwszy od 2006 roku finał PGE Ekstraligi, ale drużyna nie zdobyła nawet medalu, przegrywając w dwumeczu o trzecie miejsce z KS Apatorem Toruń. W obecnych rozgrywkach oczekiwania działaczy były bardzo podobne, ale zespół już od pierwszego spotkania wygląda na wewnętrznie rozbity.
Nie pomaga nawet osoba Janusza Ślączki, który został ściągnięty w miejsce Lecha Kędziory, zostając nowym szkoleniowcem. To było naprawdę ciężkie starcie.
Nie weszliśmy dobrze w ten mecz, a druga seria nam się w ogóle nie poukładała. Niektórzy zawodnicy na pewno będą musieli popracować jeszcze nad sprzętem, bo nie działa to tak, jak powinno – podkreślił trener gości.
Na razie było to pierwsze spotkanie, ale w sparingach też nie wyglądało to najlepiej, dlatego musimy wziąć się do pracy – dodał 52-latek. Szukając pozytywów, częstochowianie na pewno mogą być zadowoleni z postawy Leona Madsena, Mikkela Michelsena oraz Madsa Hansena.
Duńskie trio pojechało łącznie w szesnastu biegach, zdobywając wspólnie 34 punkty z jednym bonusem. Po drugiej stronie znajdowali się jednak polscy żużlowcy, na czele z Maksymem Drabikiem.
Dwukrotny indywidualny mistrz świata juniorów zainkasował tylko jedno “oczko” z bonusem, co jest jednym z najgorszych występów w jego karierze. Mimo wielu trudności i dziesięciopunktowej straty w połowie starcia goście mogli to spotkanie wygrać, ponieważ przed ostatnią gonitwą wieczoru przegrywali tylko 41:43.
W niej doszło jednak do zderzenia Michelsena z Lebiediewiem, a sędzia Krzysztof Meyze zdecydował się wykluczyć z powtórki Duńczyka, odbierając Włókniarzowi szansę na wywiezienie z Leszna choćby punktu meczowego. Każdy z nas był na meczu i widział, jak to wyglądało.
Był kontakt pomiędzy zawodnikami na wejściu w pierwszy łuk, ale sędzia podjął decyzję, a ja muszę się z nią zgodzić – uciął temat Janusz Ślączka.