Ebut.pl Stal Gorzów efektownie rozpoczęła PGE Ekstraligę. Podopieczni trenera Stanisława Chomskiego w niedzielę pewnie pokonali Apator Toruń 51:39.
Miejscowi wygrali sześć wyścigów, goście dziewięć, a mimo to ich przewaga była bardzo wyraźna. Przed sezonem wiele razy mówiłem, że Stal będzie kompletną drużyną i to się właśnie sprawdziło.
Bałem się o Miśkowiaka, ale niepotrzebnie. Przecież w Gorzowie zawsze mu szło, a to w końcu były IMŚJ i ma papiery na sukcesy.
Byli tacy, co podszczypywali mnie i mówili, że w sparingach Miśkowiak był słaby, ale każdy wie, że sparing to nie liga. Cała gorzowska drużyna w meczu z Apatorem zasłużyła na największe słowa uznania.
Brawo panowie! Sam mecz był doskonałą promocją żużla.
Tylko takie mecze promują sport. Mecze jednostronne są antysportem – dodał.
Stal od początku miała zdecydowaną przewagę nad torunianami. Ostatecznie wygrała wysoko, bo 51:39.
Nie widać tego jednak w indywidualnych zwycięstwach. Gorzowianie zanotowali raptem sześć „trójek”, a goście dziewięć.
– To nie ma znaczenia, bo sami liderzy żadnego meczu nie wygrają – podkreśla Komarnicki. A my nie mieliśmy słabych punktów.
Wszyscy spisali się świetnie. Nawet Stojanowski zrobił swoje.
– Mówiłem, że to drużyna kompletna i mecz z Apatorem to pokazał. Od początku widziałem Stal w finale play-off i zdania nie zmieniam.
Pokonać nas mogą tylko kontuzje, ale mam nadzieję, że limit pecha z ostatnich sezonów już wyczerpaliśmy. Jestem dobrej myśli.
Dawno nie wracałem do domu tak pełen optymizmu jak po spotkaniu z Apatorem – podkreślił Komarnicki. Doświadczony żużlowiec zdobył raptem punkt.
Cztery razy przyjeżdżał do mety ostatni. – Jestem w dużym szoku, że zawodnik z taką piękną kartą przywozi niemal same zera.
Dla mnie to niepojęte. Paweł musi porozmawiać ze sobą, albo ze swoimi silnikami, bo źle to wygląda – stwierdził Komarnicki.
W następnej kolejce Stal czeka mecz w jaskini lwa, a więc w Lublinie. – Motor jest napakowany gwiazdami, będzie wygrywał na okrągło, jeszcze raz to powiem, że możemy typować w PGE Ekstralidze miejsca od drugiego w dół – zakończył Komarnicki.