Myśleli: mamy haka. Gorzko pożałowali. Abstrahując od faktu, że Iga Świątek jest pierwszą rakietą świata, nie jest tajemnicą, że zdecydowanie najlepiej czuje się na mączce. Dokładnie na takiej nawierzchni gra się w kwietniu w największych turniejach.
Szwajcarzy uknuli jednak chytry — choć tylko na papierze — plan i wyglądało to jak zaśmianie się Polce w twarz. Ta jednak zaśmiała się jeszcze głośniej. Tego dnia rozniosłaby przeciwniczkę nawet na lodzie, twardy kort niczego nie zmienił. Jednak ruch Szwajcarów pokazuje, że na świecie Igi Świątek zwyczajnie się boją.
I szukają na nią haków. Turniej w Miami stanowił symboliczne zakończenie pierwszej części sezonu, która była rozgrywana na kortach twardych. Czołowi tenisiści przenieśli się już na mączkę, na której rozegrane zostały imprezy w Charleston, Estoril i obecnie trwające rozgrywki w Monte Carlo. W przypadku Billie Jean King Cup jest jednak zupełnie inaczej.
Dlaczego? Tutaj gospodarze każdego spotkania mają pełną dowolność dotyczącą tego, gdzie ugoszczą swoje reprezentantki. Rok temu, gdy Polska grała w Kazachstanie, zgodnie z logiką zmagania odbywały się na mączce. Tym razem Szwajcarzy postawili na powrót na twarde korty.
Nie bez znaczenia był fakt, że korty ziemne służą Idze Świątek. Liderka rankingu radzi sobie na nich lepiej niż na utwardzonej nawierzchni. W ten sposób Polka miała stracić część swoich atutów, ale stało się inaczej. Ani przez moment jej zwycięstwo nie było jednak zagrożone.
Po prostu nie doszło do momentu, w którym to Waltert byłaby bliżej triumfu nad faworytką. Plan Szwajcarów, o którym nikt nie mówił głośno, nie wypalił. Iga Świątek udowodniła, że nawierzchnia nie sprawia jej na tyle dużych problemów, by martwić się o zwycięstwo w meczu z niżej notowaną rywalką. Wygrała 6:3, 6:1.
Trudno spodziewać się, by inaczej było w sobotę, gdy liderka rankingu może zdobyć drugi punkt dla Biało-Czerwonych w starciu ze Szwajcarią. A to znacznie przybliży naszą reprezentację do awansu do turnieju finałowego. Start w szwajcarskim Biel nieco utrudnił logistycznie jej obóz przygotowawczy, ale na szczęście udało się uniknąć dalekiej podróży. A przecież Biało-Czerwone mogły równie dobrze trafić na Australię i zagrać z nią w Queensland na drugim końcu świata.
Tak się jednak nie stało, więc możemy spodziewać się, że jeszcze w sobotę wieczorem Świątek wyjedzie do Stuttgartu. Na mączce Świątek będzie bronić znacznej części swojego dorobku. Do 2000 pkt za Rolanda Garrosa doliczyć trzeba bowiem 470 pkt za Stuttgart, 650 pkt za Madryt i 215 pkt za Rzym. Gdy tylko organizatorzy dostali szansę, by zmniejszyć jej szansę na zwycięstwo, skorzystali z niej bez chwili zawahania.
Uspokajamy jednak fanów: na nieszczęście wszystkich innych rywalek naszej reprezentantki, możliwość wyboru nawierzchni jest przyznawana tylko w Billie Jean King Cup. Taka sytuacja prędko się już nie powtórzy, a za moment Polka wraca na mączkę. Już można się bać.