Nagła śmierć 24-latka. “Był fantastyczny. Był”. Ruszyła pomoc dla rodziny
Miał tylko 24 lata i był zdrowym, wysportowanym człowiekiem. W Sylwestra zmarł Borys Kwiatkowski, bramkarz Victorii Sulejówek, który w klubie prowadził też treningi dla dzieci. Przyczyną śmierci był wstrząs septyczny.
Znany dziennikarz sportowy, Żelisław Żyżyński, znał Kwiatkowskiego. W emocjonalnym wpisie opisał, jakim był człowiekiem, i poinformował o zbiórce pieniędzy, której celem jest pomoc pogrążonej w żałobie rodzinie. “Chcieliśmy odpocząć, pojeździć na nartach, a skończyło się tak tragicznie. Pierwszego dnia Borys źle się poczuł, osłabienie, gorączka. Drugiego dnia poszliśmy do lekarza i osłuchowo było ok, ale w nocy nie mógł spać, bo męczył go kaszel. Rano zadzwoniłam po pogotowie, bo zaczął ciężko oddychać (był w kontakcie, sam zszedł ze schodów do karetki, myślałam, że to zapalenie płuc)” — można przeczytać w mediach społecznościowych.
Kwiatkowski trafił do szpitala z Jeleniej Góry, a gdy jego stan się pogarszał — do Wrocławia. Tam zmarł 31 grudnia. Powód śmierci? Wstrząs septyczny. Tym bardziej że Kwiatkowski zostawił narzeczoną i małą córeczkę. Był bardzo lubianym człowiekiem, o czym świadczy m.in. wpis na platformie X (dawny Twitter) Żelisława Żyżyńskiego. Znany dziennikarz Canal Plus znał Kwiatkowskiego, bo ten prowadził treningi jego syna. Fragment wpisu: “Patrzyłem na treningi z boku i byłem pod wielkim wrażeniem tego, jak Borys radzi sobie z chłopcami, jak umie do nich trafić, jak dobrze wspólnie się bawią. Ja też po treningach lubiłem porozmawiać z Borysem — nie tylko o jego klubie i o piłce. To był naprawdę fantastyczny chłopak. Był… ”
Żyżyński podał też link do zbiórki, gdzie zbierane są środki na pomoc rodzinie Kwiatkowskiego. W momencie, gdy powstaje ten tekst, wpłacono już niemal 30 tys. zł.